Trzeba żyć bez względu na to, ile razy runęło niebo
Prędzej czy później przychodzi taki moment, gdy przechodzisz przez trudny, wykańczający cię okres. Może być to zakończenie związku, śmierć bliskiej osoby, problemy szkolne czy rodzinne. Czujesz się wszystkiemu winny i jesteś po prostu bezsilny. Ciężko jest wtedy wyobrazić sobie cokolwiek innego niż ogrom smutku, w którym jest się już pogrążonym. Przypływ załamania zwiększa się z dnia na dzień, gdy zostałeś sam i nie masz wsparcia ze strony najbliższych. Nikt nie jest w stanie ci pomóc nie będąc na twoim miejscu. Jesteś wtedy tylko ty wraz z problemami, twoim największym wrogiem. To coś jak najgorsze spotkanie i patrzenie prosto w oczy diabła, który wpycha cię do trumny. Nic nie możesz zrobić. Uznajesz, że te cierpienie jest zbyt silne, byś mógł sobie z nim poradzić. Ulegasz. Kończysz. Przepadasz, jako przegrany.
To jest właśnie samobójstwo, które nie jest kwestią wyboru, ponieważ następuje, gdy zły stan przewyższa ten dobry. Osoba, która ma myśli samobójcze najczęściej jest po prostu wszystkim wykończona. Nie daje już rady, nie ma sił by bronić swojego życia. Chce w jakiś sposób uciec i być szczęśliwym gdzieś indziej. Choćby na innym świecie.
Bierze żyletkę przykładając do żył, staje na skraju dachu najwyższego budynku lub po prostu zażywa całe opakowanie środków przeciwbólowych, po których sądzi, że będzie tylko lepiej. Ból ustanie...oczywiście jeśli to zrobi. Choć przed tym, niektórzy zastanawiają się, czy rzeczywiście warto? Warto kończyć życie przed trudne chwile? Przecież zawsze jest światełko na końcu tunelu. Ból zawsze mija i później przychodzą lepsze chwile. Życie to koło fortuny, więc wszystko z czasem się układa. Za kilka lat tej osobie przypomina się wszystko i jest z siebie w jakiś sposób dumna, że jednak jest silna i nie odpuściła tak łatwo.
Jeśli miałeś kiedykolwiek taką chwile nie myśl o rzeczach, które są teraz a pomyśl o tym, co miłego cię jeszcze czeka. Bądź silny i dąż do tego by było jak najlepiej!
Osoby w rodzinach, które w większości miały trudną przeszłość i teraz także są narażone na problemy i wzbudzającą się depresje także mogą mieć/miały myśli samobójcę lub po prostu krzywdzące siebie. Zazwyczaj jest to związane z problemami z rówieśnikami. Niektórzy w rodzinach chcą innych zniszczyć w sposób wyzywania czy wpędzania w trudne sytuacje. Robią wszystko by ich się w jakiś sposób pozbyć, gdy tylko znają czuły punkt. Tacy ludzie są podli, ale niestety są. I co teraz zrobić? Gdy jest się w głębokim gównie, przyjaciele się odwrócili a inni zamiast ci pomóc wpychają cię w większe ciemno. Innym problemem występującym w rodzinach powodującym myśli samobójcze mogą być sprawy sercowe. W końcu jest ból, gdy patrzy się na ukochaną osobę, która jest szczęśliwa bez ciebie, bądź nieszczęśliwa przez ciebie. Lub po prostu tej osoby już nie ma. Nie chodzi mi o to, że nie ma jej w ogóle na świecie, ale tak, że w tym samym otoczeniu. To jak odejście jedynego wsparcia. Podobnie jest z przyjaciółmi, którzy obiecali sobie wieczność, a jednak wszystko się popsuło. I teraz taka osoba nie ma nic. Kompletnie nic, bo nie ma tego co kiedyś sprawiało jej szczęście. Nie ma miłości i uczucia do nikogo, a tym bardziej do siebie.
~ Czy kiedykolwiek zamierzałeś się poddać? (popełnić samobójstwo)
Nera: Bywały w moim życiu takie dni, kiedy miałam dość. Wszystko wydawało mi się wtedy takie beznadziejne. Nie wiem ile razy myślałam o tym na poważnie, o poddaniu się. Wszystkie sprzeczności, które wtedy napotkałam wydawały mi się końcem świata. Chciałam z tym skończyć, chciałam żeby moje życie już dłużej się nie toczyło. Uczucie bezsilności jakie w takich chwilach towarzyszyły człowiekowi to najgorsze odczucie jakiego zdołałam doświadczyć. Ta słabość jest po prostu przerażająca. Teraz z perspektywy czasu, wiem że te problemy nie były tego warte. Potrafię mimo wszystko czerpać radość z życia i nie przekonałabym się o tym, gdybym wtedy zrobiła o krok za dużo.
Aksel: Szczerze to nie mam po co wypowiadać się na ten temat, ponieważ i tak każdy wie jak było ze mną kiedyś. Wszystko wyjawiłem w poście o przeszłości, ale dla przypomnienia- Od momentu gdy trafiłem do domu dziecka po tym jak mój jakże przecudowny ojciec(brr raczej czysty fiut i najgorsze gówno w świecie) skończył z moją matką nie dawałem rady. Byłem po prostu człowiekiem bez koloru, bez jakiegokolwiek pozytywnego nastawienia do życia i wiedziałem, że nie będzie ze mną lepiej. Chciałem skoczyć z okna. Ale! Jednak tu jestem, tak tu i żyje zupełnie cały i zdrowy. No może z tym zupełnym zdrowiem przeginam. Mimo wszystko co miałem w głowie cieszę się, że nie zrobiłem tej strasznej rzeczy, bo dzięki temu mogę was męczyć (frajerzy hyhy) swoją obecnością.